Przed rozpędzonymi siatkarkami Chemika Police już drugie starcie w Lidze Mistrzyń. Pierwsze doskonale pamiętamy. W następnym też ma być kolorowo i radośnie. A czy zwycięsko także?
Przed spotkaniem z Rabitą Baku o szansach Chemika w tegorocznej edycji tych rozgrywek mówiło się raczej z dystansem. Możliwości zespołu Giuseppe Cuccariniego miało zweryfikować kilka pierwszych pojedynków z europejskimi rywalami. Po efektownej wygranej na starcie Chemik jednak mocno urósł. Niewiele wskazuje więc na to, by kilkudziesięcioosobowa grupa polickich kibiców, która jest w drodze do Czech na środowe spotkanie, miała nie mieć powodów do radości. Policzanki zagrają na wyjeździe, ale doskonale wiemy, że te okoliczności mogą nie mieć żadnego znaczenia.

Zespół jest w dobrej dyspozycji, zarówno fizycznej, jak i mentalnej. Kroczy od zwycięstwa do zwycięstwa i mimo drobnych potknięć wygląda na co raz mocniejszy kolektyw. Trener Cuccarini ma też w rękawie kilka asów, a są nimi chociażby Sanja Malagurski, czy Izabela Kowalińska, która nie grała dotychczas zbyt wiele, ale jak już wystąpiła w pierwszej szóstce (przeciwko Legionovii), zaliczyła najwięcej punktów w meczu. Czy zagra w najbliższym spotkaniu? Jeśli tak, to prawdopodobnie nie od początku. Wydaje się, że Chemik rozpocznie najczęściej wystawianą do boju szóstką, czyli: Ognjenovic, Mróz, Bjelica, Werblińska, Glinka-Mogentale, Bednarek-Kasza i Zenik.

A co Czeszki mogą przeciwstawić? Może nie mają tylu indywidualności i reprezentantek w składzie, ale doświadczenia i waleczności im nie brakuje. Agel Prostějov to przecież pięciokrotny mistrz Czech i zwycięzca wszystkich (jak na razie) meczów ligowych w obecnym sezonie. Łatwo skóry nie sprzedadzą. A ile będą w stanie wyrwać Chemikowi okaże się w najbliższą środę.

Początek spotkania o godzinie 17.30. Dla kibiców Chemika istotna informacja to taka, że mecz będzie transmitowany przez Polsat Sport. Nieco wcześniej, bo o 14.00 można będzie również obejrzeć ciekawie zapowiadające się starcie Rabity Baku z Dynamem Kazań (godz. 14.00).

źródło: własne