Play-off coraz dalej. Azoty lepsze od Pogoni
Nie ułatwili sobie zadania szczypiorniści Pogoni Szczecin tuż przed najważniejszą fazą rozgrywek. Ci, w przeciwieństwie do kobiet, nie należeli do faworytów spotkania przeciwko trzeciej sile PGNiG Superligi - Azotom Puławy. Tym bardziej, kiedy spojrzało się na ławkę rezerwowych. Tam zasiadło jedynie 10 chłopaków! Sam zaś mecz pokazał, że to zdecydowanie za mało. Tym bardziej, że po nieco pochopnej decyzji arbitrów z Zielonej góry spotkanie już po 39. minutach zakończyć musiał jeden z filarów siódemki z Grodu Gryfa - Patryk Walczak (na zdj. obok).
Obie siódemki rozpoczęły mecz dość spokojnie. Popis dawali za to obaj bramkarze. Po jednej stronie udanymi interwencjami popisywał się Adam Morawski. Po drugiej stronie parkietu przypominał o sobie Wadim Bogdanow. Po 12. minutach zarysowała się przewaga gości. W dużej mierze był to efekt znakomicie wykorzystywanych kontr. Puławianie zbudowali sobie dwubramkową zaliczkę (3:5). Nie należało jednak z tego wyciągać daleko idących wniosków, bowiem za chwilę to szczecinianie prowadzili dwoma 'oczkami' (8:6).
Bardzo dobre zawody rozgrywał Rafał Przybylski. Raz po raz celował na bramkę granatowo-bordowych i czynił to zabójczo skutecznie. Jeszcze lepsze wrażenie zaczął sprawiać Jakub Krupa. Od momentu wejścia na parkiet przez dłuższą chwilę bronił niemalże wszystko, co było możliwe. Ten sam zawodnik był cichym bohaterem w pierwszym meczu obu drużyn. Na trzy i pół minuty przed przerwą o czas poprosił trener miejscowych. Jego drużyna przegrywała wówczas 10:12. Miała jednak przewagę jednego gracza. Ostatecznie dystans zmalał raptem o bramkę. Po zmianie stron kibice w Azoty Arenie oglądali dość wyrównany bój. Pogoń była zespołem goniącym, ale z pozytywnym skutkiem. Pewnie byłoby lepiej, gdyby między słupkami puławian nie stał Czech. W 39. minucie zawody zakończył Walczak. Zdaniem sędziów z Zielonej Góry obrotowy umyślnie sfaulował Michała Kubisztala i obejrzał bezpośrednią czerwoną kartkę. W tym momencie sytuacja zespołu gospodarzy była nie do pozazdroszczenia. Ich ławka tego dnia była bardzo skromna. W 52. minucie mecz został ostatecznie rozstrzygnięty. Trafienie zaliczył Piotr Masłowski, a przewaga puławian wynosiła już sześć 'oczek' (19:25). Gospodarze popełniali za dużo niepotrzebnych błędów. Często też obijali słupki bądź poprzeczki. Kiedy zaś piłka zmierzała już w światło bramki, tam stał Krupa. Granatowo-bordowi grali do końca, wyniku odmienić jednak nie mogli. Ostatecznie Pogoń przegrała mecz i postawiła się w naprawdę trudnej sytuacji.
ďż˝rďż˝dďż˝o: własne/SportoweFakty.wp.pl
relacjďż˝ dodaďż˝: kempes7 |
|