Młynarczyk: Cały czas staram się być w treningu
16 grudnia 2022 roku w Netto Arena Szczecin podczas gali Fight Exclusive Night 43 w swoim zawodowym debiucie, w formule K1 pewnie pokonał Krzysztofa Ziomoląga na pełnym dystansie. W czerwcu przed własną publicznością w Teatrze Letnim w Szczecinie wystąpi podczas gali Seaside BattleS MMA. Zapraszamy do rozmowy z Michałem „Oranem” Młynarczykiem, aktualnym zawodnikiem i trenerem Muay Thai w Berserker’s Team Szczecin.
Jak i od kiedy zaczęła się Twoja przygoda z boksem tajskim (Muay Thai) ? - Moja przygoda z Muay Thai rozpoczęła się w 2004 roku i z małymi przerwami trwa do dzisiaj. Swoją pierwszą walkę stoczyłem 1 kwietnia w 2007 roku, pamiętam ten dzień jakby to było wczoraj. Przegrałem ten pojedynek, lecz nie zniechęciło mnie to do tego sportu i tego typu rywalizacji, wręcz przeciwnie zmotywowało do cięższych treningów. Nie ukrywam nigdy nie miałem talentu, zawsze miałem ambicje, stawiałem sobie cel, a następnie starałem się robić wszystko, aby go zrealizować i nie mieć do siebie za złe, że zrobiłem zbyt mało.
Jak wygląda przykładowy treningowy dzień trenera boksu tajskiego?
- Aktualnie jestem trenerem oraz czynnym zawodnikiem, więc większość dnia spędzam w moim drugim domu czyli na macie. Każdego dnia odbywam kilka treningów (indywidualnych, grupowych plus staram się zrobić przynajmniej jeden swój trening). Dużo czasu poświęcam też poza matą, układanie treningów nie raz trwało dłużej niż sam trening, do tego dochodzą sprawy organizacyjne związane z moimi startami i moich podopiecznych. Ponadto dla mnie bycie trenerem, to nie tylko układanie treningów i trzymanie tarcz, staram się być kimś bliskim dla moich podopiecznych, zawsze jestem do ich dyspozycji i nigdy nie odmawiam im pomocy gdy jej potrzebują. Czy Twoi podopieczni odnieśli znaczące sukcesy w Polsce? - Moi podopieczni zaczęli dość niedawno rywalizację na arenach sportowych i powoli pną się w górę. Ciężko trenują, wygrywają wiele walk, zdarzają się także przegrane, ale jak przegrywają to wiem, że dali z siebie wszystko i pomimo porażki zawsze jestem dumny z postawy jaką zaprezentowali. Obecnie jesteśmy liderem w lidze „Muay Thai Knockout Art”, która zaraz po Mistrzostwach Polski i Pucharze Polski jest najważniejszym turniejem w zachodniej Polsce w tym sporcie. W klasyfikacji indywidualnej pięciu moich zawodników jest na podium tej ligi. Dostaję coraz więcej ofert dla moich podopiecznych na większych galach i już niebawem będziecie mogli zobaczyć trzech z nich w oktagonie. Czy ten sport wymaga diety? Jeśli tak, to jakiej? - Jedni jej przestrzegają inni nie. Myślę, że się da bez niej przeżyć i być też dobrym zawodnikiem. Ja osobiście kocham jeść, uwielbiam słodycze, poza startami nie odmawiam ich sobie gdy mam na coś ochotę. Trzymam się pewnych zasad żywieniowych, aby nie zapuścić się za daleko. Gdy na horyzoncie pojawiają się jakieś zawody lub walka zaczynam bardziej rygorystycznie podchodzić do diety. Jest to zależne też od tego w jakiej kategorii wagowej będę startował i ile kg muszę zrzucić. Co Ci daje największą satysfakcję w tej dziedzinie sportu? - Jako zawodnik zawsze lubiłem rywalizację, adrenalinę i całą atmosferę związaną z walką lub zawodami turniejowymi. Jako trener największą satysfakcję daje mi rozwój moich podopiecznych. Mam wielu takich którzy zaczynali totalnie od zera i stawiali pierwsze kroki na macie pod moim okiem, a teraz prezentują naprawdę wysoki poziom. Z dumą patrzę na takich zawodników, cieszę się że mogę im przekazać wiedzę, którą posiadam i zdobywałem latami oraz podzielić się moimi doświadczeniami. Masz za sobą zawodowy debiut podczas grudniowej gali FEN w Szczecinie. Jak go wspominasz? - W grudniu miałem swój zawodowy debiut i był on w formule K1, lepszego debiutu sobie wymarzyć nie mogłem. Zawalczyć dla takiej federacji jak FEN w swoim rodzinnym mieście, przy takim dopingu było zawsze moim marzeniem. Do tego walka potoczyła się perfekcyjnie po mojej myśli, zrealizowałem wszystkie założenia taktyczne jakie ustaliłem wcześniej z moimi trenerami. Wracając od Muay Thai jakie masz na swoim koncie sukcesy z tym związane i czy jest jakaś ciekawostka związana ze startami podczas zawodów? - Największymi moimi sukcesami w Muay Thai jest wicemistrzostwo świata jednej z mniejszych organizacji - WFMC, mistrzostwo Polski, wicemistrzostwo Polski, dwukrotnie byłem brązowym medalistą Mistrzostw Polski oraz jestem także zdobywcą Pucharu Polski. Jedną z największych ciekawostek związanych z tym sportem jest to, że w zawodach amatorskich każdy zawodnik musi mieć ogoloną brodę na zero. Już tłumaczę dlaczego… Muay Thai to także walka w klinczu, płaszczyzna która wyróżnia ten sport od innych sportów uderzanych i broda jest tu uważana jako dodatkowa broń, ponieważ można ją wykorzystać i wcierać w twarz przeciwnika. Trzeba mieć także krótko obcięte paznokcie u nóg, aby nie uczynić nieplanowanego uszczerbku na zdrowiu przeciwnikowi wykonując kopnięcia. Czy łatwo pogodzić ten sport z życiem prywatnym? - Jeżeli się poświęca temu całkowicie to nie jest łatwo, często marudzę z tego powodu, ale tak naprawdę robię to co kocham, sprawia mi to radość i jestem szczęśliwy. Są gorsze i lepsze dni, najważniejsze jest aby w życiu codziennym otaczać się ludźmi, którzy to akceptują, wspierają Nas w tym co robimy i pomagają jeśli jest taka potrzeba. W czerwcu w Szczecinie odbędzie się galaSeaside BattleS MMA, na której wystąpisz. Jak wyglądają przygotowania do Twojego występu podczas gali? Czy już wiesz kto będzie Twoim rywalem? - Cały czas staram się być w treningu, zawalczę na tej gali w formule K1. Mój rywal nie jest jeszcze znany, ale powinniśmy go poznać do końca marca. Za dwa tygodnie planuję wziąć udział także w mistrzostwach Polski Muay Thai, będzie to dla mnie okazja aby sprawdzić aktualną formę i powalczyć o udział na Mistrzostwach Świata, które odbędą się w tym roku w kolebce tego sportu - w Tajlandii. Także trzymajcie kciuki. Prywatnie jesteś kibicem Pogoni Szczecin. Z tego co widać starasz się być na meczach domowych i wyjazdowych. Piłka nożna, tutaj sporty walki. Czy łatwo jest pogodzić te obie dyscypliny? - Tak zgadza się, Pogoń jest w moim sercu od najmłodszych lat. Jako młody chłopiec z dumą zbierałem wszystkie gadżety związane z moim kochanym klubem, prowadziłem zeszyty z wynikami itd. Na swój pierwszy mecz wyjazdowy wybrałem się gdy miałem 16 lat, był to Grodzisk Wielkopolski, teraz mam blisko 200 wyjazdów na swoim koncie i w miarę możliwości kontynuuję to dalej. Na koniec naszej rozmowy, co robiłby teraz Michał Młynarczyk gdyby nie został trenerem i zawodnikiem sportów walki? - Nie zastanawiałem się nigdy nad tym, ponieważ życie bywa przewrotne. Dzisiaj jest tak, a jutro może być inaczej. Od dziecka zawsze chciałem być weterynarzem i zawsze towarzyszył mi jakiś sport, zostałem przy sporcie, a na bycie weterynarzem jest już za późno. Skończyłem filologię hiszpańską i mam w Hiszpanii rodzinę więc może coś w tym kierunku. Dziękuję za rozmowę.
ďż˝rďż˝dďż˝o: własne/P.Skiba
relacjďż˝ dodaďż˝: Bengoro |