Pechowy remis Pogoni
Remisem 1:1 zakończyło się spotkanie 33. kolejki piłkarskiej ekstraklasy, w którym Pogoń Szczecin podejmowała Lecha Poznań. Tuż przed przerwą na prowadzenie wyszli gospodarze, a kapitalnym uderzeniem popisał się Radosław Majewski. W końcówce spotkania, po zamieszaniu piłkę do własnej bramki wpakował Kamil Drygas. Jeden punkt nie zmienił sytuacji szczecinian w ligowej tabeli, bowiem nadal zajmują ósmą lokatę z minimalną stratą do Lecha i Cracovii. Od podopiecznych Kosty Runjaicia oddala się jednak szansa na zajęcie czwartego miejsca, które może być premiowane grą w europejskich pucharach.
Początek spotkania był bardzo senny, obie ekipy nie potrafiły dłużej utrzymać się na połowie przeciwnika, przez co sytuacji bramkowych w pierwszej połowie było jak na lekarstwo. Pierwsi groźniej zaatakowali goście, a dokładniej Maciej Gajos, po którego uderzeniu z dystansu piłka odbiła się jeszcze od obrońcy gospodarzy i ostatecznie przeleciała tuż nad bramką. Pogoń odpowiedziała chwilę później trafieniem Radosława Majewskiego, jednak asystujący w tej akcji zawodnik Pogoni znajdował się na pozycji spalonej. Portowcy nadal dążyli jednak do zdobycia bramki i w doliczonym już czasie pierwszej połowy udało im się osiągnąć cel. Piłkę z własnej połowy wyprowadził Mariusz Malec, zagrał w pole karne do Radosława Majewskiego, a ten pięknym uderzeniem z woleja nie dał szans golkiperowi przyjezdnych.
Po zmianie stron gra nie była dużo szybsza, ale lepiej w tej części prezentowali się przyjezdni. Aktywni byli zwłaszcza Kamil Jóźwiak i Maciej Gajos. Niespodziewanie jednak to Pogoń stworzyła sobie okazję do podwyższenia prowadzenia. Lewą stroną przedarł się Ricardo Nunes, wyłożył piłkę na jedenasty metr do Zvonimira Kozulja, jednak ten posłał ją obok bramki. Zamiast prowadzić 2:0, chwilę później Pogoń mogła już tylko remisować. Centymetrów zabrakło aby piłka po uderzeniu Łukasza Trałki wpadła do siatki, jednak ostatecznie zatrzymała się na spojeniu bramki Jakuba Bursztyna. W samej końcówce Pogoń musiała przeprowadzić wymuszoną zmianę, za kontuzjowanego Sebastiana Walukiewicza na boisku pojawił się Jakub Bartkowski. Brak filaru szczecińskiej obrony szybko wykorzystał Pedro Tiba, w dziecinny sposób przedarł się w pole karne, ośmieszył Jakuba Bartkowskiego i dograł przed bramkę. Tam próbujący ratować sytuację Jakub Bartkowski wybijając piłkę nabił Kamila Drygasa i ostatecznie futbolówka trafiła do siatki. Pogoń Szczecin kolejny raz pechowo trafi bramkę w końcówce spotkania, przez co nie zdobywa kompletu punktów. Teraz Portowców czeka ponad tydzień odpoczynku, bowiem kolejne spotkanie podopieczni Kosty Runjaicia zagrają dopiero w poniedziałek w Białymstoku, a rywalem będzie tamtejsza Jagiellonia.
ďż˝rďż˝dďż˝o: Własne
relacjďż˝ dodaďż˝: WpV |
|